Od 1 września 2011 producenci mają zakaz wytwarzania popularnych żarówek o mocy 60 W. To kolejny etap wycofywania z rynku Unii Europejskiej energochłonnych żarówek.
Żarówki żarnikowe świeciły nam 132 lata. Z początkiem września weszło w życie rozporządzenie Unii Europejskiej zakazujące produkcji popularnych 60-watówek. Już w 2009 r. wycofano z handlu wolframowe żarówki 100-watowe, a od 1 września 2010 r. – 75-watowe. W przyszłym roku podobny los czeka żarówki 40- i 25-watowe, a najmniej wydajne halogeny (klasy C) mają być wycofane w 2016 r.
Tradycyjne żarówki marnują aż 90 proc. zużywanego prądu na emisję niepotrzebnego ciepła, a na produkcję światła wykorzystują zaledwie 10 proc. Nowoczesne źródła światła (oświetlenie halogenowe, fluorescencyjne, diodowe), które mają stopniowo zastąpić tradycyjne żarówki wolframowe, są kilka, a czasami kilkanaście razy bardziej wydajne, zużywając przy tym mniej prądu.
Energooszczędne i trwałe lampy LED (z ang. Light Emitting Diode) rewolucjonizują nasz sposób myślenia o oświetleniu. Dzięki różnym formom, które przyjmuje, można je stosować nie tylko w miejsce tradycyjnych żarówek, ale także jako oświetlenie punktowe w zabudowie wnętrz oraz meblowej, światłowody umieszczane w konstrukcji sufitów podwieszanych, podświetlenie lustra łazienkowego czy np. do oświetlenia ogrodu lub tarasu. Jednak ich największym atutem jest energooszczędność i niezwykła żywotność . – Technologia LED pozwala na oszczędności w zużyciu energii elektrycznej do 80%, przy zachowaniu trwałości lamp do 35 000 godzin – mówi Maciej Kędzior z firmy Kobi Light. Światło LED jest bezpieczne dla oczu i zdrowia. Diody nie męczą wzroku i nie wpływają negatywnie na nasze samopoczucie, gdyż nie występuje w nich promieniowanie UV i drganie światła.
Globalne oszczędności
Zgodnie z unijną dyrektywą do 2020 r. zużycie energii w krajach członkowskich ma zostać ograniczone o 20 proc. Częścią tej strategii jest m.in. stopniowe wycofywanie z rynku tradycyjnych żarówek. Inne jej elementy to m.in. umieszczanie na urządzeniach w gospodarstwach domowych oznakowań informujących konsumentów, czy dany produkt jest energooszczędny. W ten sposób UE już przyczyniła się do wprowadzenia udoskonaleń technicznych, dzięki którym 90 proc. lodówek, pralek i zmywarek posiada obecnie klasę „A”, czyli najwyższą w poprzednim systemie oznakowania. Jest to opłacalne zarówno pod względem zużycia energii, jak i wydatków – przeciętna pralka wyprodukowana 15-20 lat temu zużywała 1,5 kWh i 100 litrów wody. Obecnie nowoczesne urządzenie zużywa 0,85 kWh i 40 litrów wody – nowa pralka pozwala zatem zaoszczędzić ok. 80 euro rocznie. Jednak to wciąż za mało, by zrealizować nasze cele dotyczące efektywności energetycznej. W obecnych warunkach do 2020 r. osiągniemy zaledwie 10-proc. redukcję zużycia, czyli połowę wartości docelowej.
zdjęcie Kobi Light – więcej o lampach LED